Penis a sprawa polska i „wiarygodność” mediów (Dzieje bieżące głupoty polskiej, XXXVIII)

Przyznam, że i ja dałem się nabrać.

We wtorek 4 bm. portale internetowe i programy informacyjne w telewizji i radiu obiegła wiadomość, że seksuolog prof. Zbigniew Izdebski ujawnił wyniki prowadzonych z zespołem naukowców badań na temat deklarowanej długości penisa w kontekście preferencji wyborczych Polaków płci męskiej. Badacze pytali też – według mediów – o stopień zadowolenia potencjalnych wyborców z życia seksualnego i średnią długość stosunku. Na czoło wybiła się informacja, że w tej konkurencji wyborcy PiS wyprzedzili zdecydowanie tych opowiadających się za PO i SLD. Wyborcy płci męskiej, o kobietach w newsie nie było mowy. W znanej prywatnej stacji pokazano nawet w głównym „dzienniku” ujęcie Izdebskiego na tle jakiejś konferencji (?).

Kontemplując tak skrojonego newsa, pomyślałem, że ktoś tu zgłupiał do reszty i nie ukrywam, że owo „zgłupienie” przypisałem środowisku szacownych polskich seksuologów. Przypomniały mi się badania prowadzone w drugiej połowie lat 60. w pewnym akademickim mieście nad rzeką Odrą na temat „Badania porównawcze wpływu wody chlorowanej w dwudziestopięciometrowym basenie pływackim na florę bakteryjną pochwy studentek drugiego roku filologii polskiej i  drugiego roku Politechniki”. Czyżby prof. Izdebski – szanowany i zasłużony dla seksuologii uczony – już nie miał co badać? A może, ujawniając wysokie mniemania o długości własnego przyrodzenia potencjalnych wyborców PiS, zapragnął się włączyć w kampanię wyborczą?

W środę zajrzałem do najnowszego numeru „Polityki” (w mojej części kraju dostępna jest dopiero w środę) i sprawa się w pewnej mierze wyjaśniła. Tamże obszerny wywiad Jacka Żakowskiego z profesorem, który mocno zmienia obraz sprawy. Otóż badania miały charakter kompleksowy, objęły spore grupy respondentów męskich i żeńskich (!), którzy odpowiadali na sto pięćdziesiąt pytań, a kwestia wymiarów to był „odprysk”. W dodatku profesor co rusz podkreślał, że z pewnych istotnych (naukowych) względów nie da się z badań wyciągać jednoznacznych, autorytatywnych wniosków we wszystkich kwestiach, co – w moim przekonaniu – czyni go naukowcem wiarygodnym. Jeśli o mnie chodzi, jest mi wszystko jedno, czy w kwestiach wyposażenia i pożycia seksualnego konfabulują „PiSowcy”, czy  zwolennicy PO lub lewica. Bardziej istotny wydaje mi się sformułowany w rozmowie wniosek dotyczący powszechnej hipokryzji wyborców i – pośrednio – klasy politycznej. Gorzej, bo zakłamania.

Hipokryzja leży, skądinąd, w naturze ludzkiej, być może w dziejach ludzkości odegrała także rolę pozytywną. Rozwój kultury, priorytetowego dzieła człowieka, otwierał i powiększał pole do zachowań spod znaku hipokryzji. Dlaczego? Ludzie wcześnie zaczęli dostrzegać, niejako wbrew swojej naturze, że warunkiem przetrwania jest stworzenie podstawowych norm społecznych i moralnych. Zaczęło się od podstawowych zakazów (nie zabijaj, nie krzyżuj się z członkami własnego rodu itd.) i, zapewne, uczenia się szacunku dla własności prywatnej. A więc coś za coś, tego chyba nie pojęli sympatyczni neandertalczycy, których część genów otrzymaliśmy w spadku.

W każdym razie człowiek tworzył coraz bardzie restrykcyjne, lecz jednocześnie, w praktyce społecznej, często je łamał, mając świadomość dwuznacznej sytuacji.

Ale można rozróżnić różne poziomy hipokryzji, a najgorsza to ta równoznaczna z zakłamaniem. Źle się dzieje, gdy zakłamanie i manipulacja stają się znakiem rozpoznawczym dziennikarzy, podczas gdy tym znakiem powinien być obiektywizm.

Michał Waliński

6 listopada 2014 r.

Informacje o Michał Waliński

b. folklorysta, b. belfer, b. organizator, b. redaktor, b. wydawca, b. niemowlę, b. turysta; kochał wiele, kochał wielu, kocha wiele, kocha wielu; czasem świnia, czasem dobry człowiek, czyli świnia, ale dobry człowiek (prawie Gogol); żyje po przygodzie z rakiem (diagnoza lipiec 2009 r.) i konsekwencjami tej przygody; śledzi, analizuje i komentuje obyczajowość współczesnych Polaków; czasem uderza w klawisze filozoficzne, czasem w ironiczne, czasem liryczne, rzadziej epickie; lubi gotować, lubi fotografować; lubi czytać i pisać, lubi kino, filmy i teatr (od dawna za względu na okoliczności tylko w TV); lubi surrealizm w sztuce i w ogóle, a więc i polskość; lubi van Steena, Rembrandta, słomkowy kapelusz damy Rubensa, Schielego, impresjonistów, kobiety w swobodnych pozach w malarstwie Tintoretta; kocha M.; kocha miesięcznik "Odra", czyta regularnie "Politykę" i "Wyborczą"; ulubione radia: Dwójka i radia internetowe z muzyką klasyczną, jazzem, fado, flamenco i piosenkę literacką; lubi radio TOK FM, chociaz po godzinie czuje sie ogłuszony nadmiarem sygnałów dźwiękowych i "głosowych"; wierzy w koincydencję etyki i estetyki oraz królewnę Śnieżkę; ateistyczny agnostyk, może agnostyczny ateista; lubi słuchać
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Penis a sprawa polska i „wiarygodność” mediów (Dzieje bieżące głupoty polskiej, XXXVIII)

  1. monika pisze:

    Panie Profesorze! Bardzo się ucieszyłam, kiedy znalazłam pańskiego bloga a jeszcze bardziej kiedy przeczytałam kilka wpisów. Pomyślałam, że strasznie dużo się zmieniło od czasu kiedy dostałam od pana ostatnią pałę z ortografii i kiedy ostatni raz podkręcał pan we mnie skądinąd wrodzony krytycyzm, a jednak są rzeczy niezmienne. Zalicza się do nich niewątpliwie zarówno moja impotencja ortograficzna jak i pański sprzeciw wobec świata w ogólności, który najwyraźniej jest zbyt pragmatyczny dla surrealisty i jednocześnie psia krew, zbyt abstrakcyjny dla racjonalisty. Zatem po tylu latach tj. konkretnie po ….dwudziestu, kiedy już nie całkiem pamiętam o co chodziło Heglowi i paru innym, muszę powiedzieć, że w zakresie szeroko pojętego stosunku do rzeczywistości, podobnie jak wówczas „mam to samo” co pan i chcę wierzyć, że w wystarczającym stopniu. Czasem pomiędzy jedną a drugą nie cierpiącą zwłoki sprawą, myślę sobie o panu i mam ateistyczne przekonanie, że palec Boży postawił kiedyś pana na mojej drodze życiowej i że mogłabym bez trudu napisać patetyczny i szalenie egzaltowany wiersz „o wpływie palca”. Wspaniale jest przeczytać, że jest pan sobą i to sie nie poddaje próbie czasu. Z całego serca gorąco pozdrawiam i… nie wiem czy kiedyś wspominałam, dziękuję.

    Polubienie

Dodaj komentarz