Zrób sobie jaja (Kuchnia to rzecz wyobraźni, 9)

Kiedy od tygodni gnębi cię rosyjska chandra, angielski spleen lub polskie do dupy vel w dupie, kiedy jesteś w głębokim dole, kiedy nie jesteś w stanie odpowiadać na mejle, kiedy nie wciąga cię dobry skandynawski kryminał, kiedy wieczorem w telewizji patrzysz tępo na Anglików (?) w programie „Zapraszam do stołu” i nie stać cię na żadne zdziwienie, kiedy chodzenie cię boli, siedzenie cię boli i leżenie cię boli i jesteś wściekły, bo lekarze w Polsce są absolutnie nieczuli na ból pacjenta, kiedy usiłujesz coś napisać i nie potrafisz sklecić zdania, kiedy nie znajdujesz pocieszenia w mate, sake lub kakao, kiedy denerwuje cię każdy oglądany mecz piłkarski, a najbardziej Messi z Lewandowskim, kiedy komputer za wolno chodzi, a zegar chodzi za szybko, kiedy znów, nie wiadomo, po co, zmieniają czas letni na zimowy, kiedy były minister wchodzi w rolę błazna zarezerwowaną dla śp. Leszka Kołakowskiego, kiedy inny minister nazywa swoich pobratymców od roli i pługa „frajerami”, kiedy jeszcze inny były minister kopie dołki pod byłym premierem, a ciebie to nie wzrusza, kiedy tonie kolejna łódź z uciekinierami z Afryki u wybrzeży słonecznej Italii, a ty jesteś bezsilny, kiedy czytasz obrzydliwe komentarze w Internecie pod informacją dotyczącą pary tragicznie zmarłych dziennikarzy i ich dziecka lub spalonej katedry w S., kiedy przestałeś drwić ze świata i świat zaczął drwić z ciebie, kiedy przestaje ci się podobać Szymborska, kiedy na dworze gęsta mgła i zimno, a w twojej duszy mgła i zimno, kiedy Putin (podobno) proponuje Polakom rozbiór Ukrainy i przejęcie Lwowa, kiedy strzyka ci w kolanach, kiedy sąsiadka z naprzeciwka wita cię słowami „To pan jeszcze żyje?!”,

kiedy zabraniają ci używać mocniejszych odkurzaczy, a ty chciałbyś wszystko odkurzyć dokoła, kiedy na widok ondulowanego i wydepilowanego prezentera wiadomości w znanej telewizji prywatnej podskakuje ci z nerwów ciśnienie, kiedy w Wyrwidębie Wysokim odsłaniają 6007. pomnik „naszego papieża”, kiedy wyznaczają ci termin operacji na rok 2020, kiedy nosi cię bez celu po domu, a dalej wyjść nie możesz, bo masz kłopoty z chodzeniem, kiedy „Sikorsky” wycofuje się z przetargu na wojskowe śmigłowce dla Polski, kiedy nie koją cię już Bach, Vivaldi i Mozart, kiedy wszechświat ciągle się rozszerza, a ty nie masz na to żadnego wpływu, kiedy słońce ciągle wschodzi i zachodzi i nie chce zajść raz a dobrze (by potwierdzić intuicję Hume’a), kiedy jesteś obrażony na prawa grawitacji, bo chciałbyś raz i skutecznie ulecieć, a nie możesz, kiedy marnieje ci w oczach ulubiony kwiatek w doniczce, kiedy Kaczyński i Miller proponują współpracę Ewie Kopacz, kiedy jakiś młody debil podrasował sobie motorowerek marki „Romet” i robi na osiedlu za Roberta Kubicę, kiedy Radwańska ciągle raz wygrywa i raz przegrywa, kiedy zazdrościsz drzewu, że jest drzewem, kiedy osiedlowy sklepik zamyka swoje podwoje, bo jest święto, i kiedy jest święto, a sąsiad z góry ciągle coś wierci, więc istnieje podejrzenie, że buduje w swoim mieszkaniu pełnowymiarowy jacht morski (jak on go stamtąd wyniesie?), kiedy rzucasz w reklamy w radiu dwukilogramowym tomem „Dziennika” Gombrowicza i nie trafiasz, kiedy cię swędzi tam, gdzie nie możesz się podrapać, kiedy ustępuje prezydent Burkina Faso, wojsko przejmuje władzę, a radni z Wawra głosują przeciw rondu Miłosierdzia Bożego, kiedy przypominasz sobie, jak w stanie wojennym legitymowali cię o 23.20 ormowcy na dworcu Chorzów Batory, kiedy krew cię zalewa, bo Polskę zalewa rosyjski i australijski węgiel, kiedy włosy ci rosną, a ty nie lubisz wizyt u fryzjera, kiedy sny nie dają ci spać lub zasypiasz w snach, kiedy Angelina Jolie jest ci kompletnie obojętna i nawet Agata Kulesza nie rusza cię, kiedy w polskich serialach pokazują po raz enty jako tło miejskie te same osiem „drapaczy chmur” symbolizujących metropolitarną Warszawę, kiedy olewają cię twoje dwa koty, kiedy noc miesza się z dniem, dzień z nocą, a popołudnie z porankiem, kiedy przypalasz odgrzewany makaron z cebulką, kiedy wzdrygasz się na słowo „folklor”, kiedy przestaje cię podniecać gnoza, kiedy zdarza ci się kolejna pomyłka freudowska, kiedy ostatnie liście spadają z drzew, a księżyc wchodzi w pierwszą kwartę, kiedy nawet robienie sobie jaj ci nie wychodzi,

zrób sobie jajo. W koszulce.

O jaju bez koszulki można w nieskończoność. Z jaja da się zrobić tysiące potraw. Symbolika jaja jest przebogata, u Kopalińskiego zajmuje drobnym drukiem dwie strony. Jajo to chaos, zarodek Wszechświata, Ziemia, płodność, zmartwychwstanie, odrodzenie, nieśmiertelność, bezpieczeństwo, początek, narodziny itd. Jajo to niezwykła kariera w mitologiach świata. Jajo to problem magiczny, religijny, filozoficzny i kosmiczny. Galaktyki spiralne NGC 7742, UGC 12760, PGC 72260 w Gwiazdozbiorze Pegaza, w skali kosmicznej małe, są wielkimi jajami sadzonymi, pięknie uformowanymi, z prawidłowo ułożonymi żółtkami. W Gwiazdozbiorze Łabędzia istnieje Mgławica Jajko. W Gwiazdozbiorze Rufy znajduje się Mgławica Tykwy, zwana także, ze względu na ogromne stężenie siarki, Mgławicą Zepsute Jajko. Do mgławic daleko, za to w pewnej sieci handlowej (nazwy nie wymienię, gdyż mogę zostać posądzony o kryptoreklamę lub lokowanie produktu) zawsze na dziesięć kupionych jaj, znajdzie się jedno zgniłe. Można je komuś „miłemu” podrzucić. Zgniłe jajka z upodobaniem podrzucają sobie politycy. Gdyby nie fakt, że jestem pacyfistą, rzuciłbym chętnie w jednego czy drugiego polityka właśnie zgniłym jajkiem. Zwłaszcza, że wielu polityków to jakieś kukułcze jaja. Trafiają się polityce jak ślepej kurze ziarno. O innym typie polityka można śmiało i ironicznie powiedzieć: jajo mędrsze od kury, chociaż ten paremiologizm może oznaczać także autentyczną pochwałę. O większości, niestety, można wyłącznie orzec, że mądrzejsze są od nich kury (kiedyś uporczywie i bezwiednie zmieniałem Niemcewiczowi tytuł z „Powrotu posła” na „Powrót osła”).

Rozglądam się naokoło i zastanawiam, czy z jakąś rzeczą, która jest moją własną rzeczą, obchodzę się jak z jajkiem. Nie widzę. Przymusowe lub planowane pobyty poza domem przekonały mnie, że mogę śmiało obejść się bez większości rupieci i rzeczy, które „funkcjonują” w moim otoczeniu. Zresztą jeśli mogę się bez nich obyć, to czy mogę o nich orzec, że „funkcjonują”? Po prostu są, przybyły skądś i zostały, i jest to kwestia przede wszystkim nawykowa. Na zmianę stylu życia na minimalistyczny jest już chyba za późno. Za to, gdy pożyczam jakąś rzecz od kogoś, co zdarza mi się nieczęsto, obchodzę się z nią jak z jajkiem. I wzdycham, że nie posiadam kury znoszącej złote jajka.

Kto właściwie zniósł (?) pierwsze jajko w historii życia? Nie wiem. Może jajko zniosło samo siebie?

Tu góra drzewy natkniona,

A pod nią łąka zielona;

Tu zdrój przezroczystej wody

Podróżnemu dla ochłody:

Tu zachodny wiatr powiewa,

Tu słowik przyjemnie śpiewa –

Ale wszystko to za jaje, 

Kiedy Hanny nie dostaje

– ubolewał Jan Kochanowski. I pięknie ubolewał, chociaż ostatecznie los związał go z Dorotą. Dzisiaj już tak pięknie nie mówimy, za to często robimy sobie jaja z kogoś lub czegoś. W mediach publicznych i prywatnych, które strywializowały język polski ponad granice przyzwoitości, można stosunkowo często usłyszeć, jak jakaś pani mówi o drugiej pani z podziwem, że ona ma jaja. Albo pan powiada o kobiecie, że to baba z jajami. W takich momentach wszystko we mnie opada. Od bab z jajami wolę jedną konkretną kobietę w koszulce.

Przejdę więc do jajka w koszulce. Wybrałem to danie, bo podoba mi się nazwa, a poza tym smakuje.

Uwagi techniczne. Gdy robisz przyjęcie na sześćdziesiąt osób i przewidujesz jajka w koszulce, powinieneś zaopatrzyć się w duży kocioł pełen wrzącej wody, ocet i jakieś sprytne urządzenie do ich wyławiania (może mała łódź podwodna?). Musiałbyś też zaopatrzyć się w sześćdziesiąt małych spodeczków i powybijać na nie osobno wszystkie jajka. Każde wybite jajko trzeba by ponumerować, aby nie przegapić terminu wyławiania, chyba że chcesz je mieć na twardo. Do tej roboty możesz zaangażować w charakterze taśmy produkcyjnej żonę i dzieci, będzie świetna zabawa.

Co nam potrzeba?

jajko/jajka

ocet

sól

pieprz

szczypiorek/zielona dymka

masło

chleb

(opcjonalnie takie przyprawy, dodatki i sosy, jakie lubisz)

Gdy przewidujesz wersję minimalistyczną dania, wystarczy w miarę szeroki i nie za wysoki garnek z wrzątkiem. Jedni solą wodę przed, nawet dodają trochę oliwy, ja nie. Tylko garnek z wrzącą wodą i jedną, dwie łyżki octu. Potrzebną ilość jajek (ponad cztery to już wyczyn) wbij do miseczek tak. aby żółtka się nie rozlały. Jajka powinny być jak najświeższe, bo zleżałe mają inną strukturę. Wprowadź wrzącą wodę z octem w garnku w ruch wirowy przy pomocy na przykład drewnianej łyżki, zbliż miseczkę maksymalnie do wrzątku i delikatnie spuszczaj po kolei jajka (bez skorupek) do wiru. Jaja będą delikatnie kołować w garnku i kształtem upodobnią się na upartego się do planety Saturn. Inaczej mówiąc, żółtka owiną się w koszulki z białek.

Czas gotowania: do trzech minut. Ja preferuję dwie i pół minuty, ale to zależy od wielkości jajek.

Wyjmuj delikatnie przy pomocy bardziej płaskiej łyżki durszlakowej.

Osól na talerzach, ewentualnie popieprz, wkrój nieco szczypiorku lub zielonej dymki. Lub niech każdy sobie doprawia sam tak, jak lubi. Może być na ostro. Ja lubię z chlebem z masłem i – prócz wymienionych – z dodatkiem chili i odrobiny kurkumy na żółtko.

To danie to w zasadzie wodna wersja jajek na miękko, chociaż smakują nieco inaczej. Nie bój się, że wyjdą skwaszone, poczujesz co najwyżej lekki posmak octu. Da się też zrobić bez udziału octu czy oleju, ale wymaga więcej uwagi.

Danie bardzo fotogeniczne, zrób sobie „słitfocię”.

Michał Waliński

3 listopada 2014 roku

Informacje o Michał Waliński

b. folklorysta, b. belfer, b. organizator, b. redaktor, b. wydawca, b. niemowlę, b. turysta; kochał wiele, kochał wielu, kocha wiele, kocha wielu; czasem świnia, czasem dobry człowiek, czyli świnia, ale dobry człowiek (prawie Gogol); żyje po przygodzie z rakiem (diagnoza lipiec 2009 r.) i konsekwencjami tej przygody; śledzi, analizuje i komentuje obyczajowość współczesnych Polaków; czasem uderza w klawisze filozoficzne, czasem w ironiczne, czasem liryczne, rzadziej epickie; lubi gotować, lubi fotografować; lubi czytać i pisać, lubi kino, filmy i teatr (od dawna za względu na okoliczności tylko w TV); lubi surrealizm w sztuce i w ogóle, a więc i polskość; lubi van Steena, Rembrandta, słomkowy kapelusz damy Rubensa, Schielego, impresjonistów, kobiety w swobodnych pozach w malarstwie Tintoretta; kocha M.; kocha miesięcznik "Odra", czyta regularnie "Politykę" i "Wyborczą"; ulubione radia: Dwójka i radia internetowe z muzyką klasyczną, jazzem, fado, flamenco i piosenkę literacką; lubi radio TOK FM, chociaz po godzinie czuje sie ogłuszony nadmiarem sygnałów dźwiękowych i "głosowych"; wierzy w koincydencję etyki i estetyki oraz królewnę Śnieżkę; ateistyczny agnostyk, może agnostyczny ateista; lubi słuchać
Ten wpis został opublikowany w kategorii jajka, kuchnia i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Zrób sobie jaja (Kuchnia to rzecz wyobraźni, 9)

  1. Bogna Drozdek pisze:

    Jajek w koszulkach nie zaryzykuję, ale co sobie poczytałam, to moje 🙂

    Polubienie

  2. Alicja pisze:

    Hmm… z wyjątkiem Wisławy Szymborskiej akurat dzisiaj chyba reszta zgadza się 🙂 no to… jaja

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz