W ostatnich paru miesiącach jakość programu T. Lisa zdecydowanie poprawiła się. Zniknęły „Kasie Cichopek”, „matki małej Madzi z Sosnowca” i inne zabiegi, które spychały tę formę publicystyki do poziomu tabloidu.
Sam red. Lis przeszedł jakby redaktorski lifting i przywraca rozchwianemu dziennikarskiemu warsztatowi właściwe proporcje. Szczytem doskonałości byłoby nie angażować w program jakichkolwiek własnych sympatii politycznych, ale to w polskiej rzeczywistości medialnej wydaje się utopią.
Tylko po co zapraszać do programu (14 IV 2014 r.) tak zgranych i topornych polityków jak były premier Marcinkiewicz? Jako …ekspertów od Ukrainy? Zadając to pytanie, wyraźnie zaznaczam, że nie pochwalam formy, jaką traktuje K. Marcinkiewicza niejaki Joachim Brudziński, nazywanie kogoś „przydupasem” to broń obosieczna. http://natemat.pl/98613,brudzinski-atakuje-marcinkiewicza-zalosny-tuskowy-przydupas-byly-kurator-z-gorzowa
Skądinąd Twitter staje się narzędziem podstawowym i niezbędnym w polskiej polityce. Przy użyciu Twittera politycy rodzimi załatwiają Majdan, Krym, Putina, Nato i siebie wzajemnie.
Innym niezbędnym narzędziem w ręku polskiego polityka jest obecnie smartfon – vide lektura esemesów na dzisiejszej konferencji prasowej Premiera. Nie chcę w tym miejscu owej formy komunikacji władzy ze społeczeństwem, jaką jest publiczne odczytywanie „rodzinnych” wiadomości komentować – bez względu na stopień ich drastyczności. Nie chcę dociekać powodów, dla których czołowy polityk decyduje się na tak nieoczekiwany i kontrowersyjny krok. Zakładając, że chodzi o bezpieczeństwo rodziny, nie wiem, czy taka forma upublicznienia „korespondencji” jest do pogodzenia z regułami pracy policji (znany frazeologizm: nie ujawniamy informacji „dla dobra śledztwa”).
No cóż, mamy kampanię wyborczą. Na Krymie i Ukrainie nic już nie zyskamy.
Wracając do „Tomasza Lisa na żywo”: od K. Marcinkiewicza wolę panią poseł Marzenę Wróbel, nie mówiąc już o trio piłkarskim: Iwanie, Majdanie i zawsze niezawodnym Tomaszewskim.
Pani poseł Wróbel powiedziała coś niezwykle istotnego a propos nieszczęsnej, wykrzyczanej w spazmach „wypowiedzi” tenisisty J. Janowicza po przegranej z Serbem w ważnym dla Polski meczu. Mianowicie, że był to krzyk w imieniu całego młodego pokolenia Polaków. Zgadzam się z tym – pominąwszy na histeryczną formę i bałamutną treść, Janowicz wykrzyczał bezsiłę, bezradność, żale i pretensje młodych Polaków pozbawionych nadziei na jakakolwiek sensowną przyszłość. Poza emigracją.
A Marcinkiewicz? Podejrzewam, że ktoś zupełnie inny T. Lisowi niespodziewanie z programu wypadł, a były premier „jakimś cudem” nawinął się w portierni.
Są tacy politycy, którzy poniekąd są zameldowani na stałe w przedsionkach i sekretariatach radiowych i telewizyjnych, zawsze gotowi zmierzyć się z fonią i wizją. Niegdyś ich liderem był poseł Hofman, od dłuższego czasu prym wiodą Czarnecki i Kurski.
15 IV 2014 r.