„Wypną się” czy „dorżną”?

W listopadzie 2007 roku, pod koniec kampanii wyborczej, Radosław Sikorski zameldował Donaldowi Tuskowi: „Jeszcze jedna bitwa, dorżniemy watahy. Donku, panie marszałku, liczymy na pana w poniedziałek ”. Miał na uwadze ostateczną eliminację konkurencji politycznej. Użycie tego zwrotu tłumaczył później potrzebą chwili, która wymagała mocnej retoryki wojennej. Obecny minister spraw zagranicznych był wtedy byłym ministrem obrony narodowej, nie dziwi zatem styl poniekąd wojskowy, o proweniencji wyraźnie sienkiewiczowskiej („rzeź”, „pohańców rzezać”, „dorzynać watahy”). Inna sprawa, że Sienkiewicz raczej nie zestawiłby w sposób oksymoroniczny zdrobnienia imienia („Donku”) ze zwrotem tytularnym. Także Piłsudski zapewne nie ucieszyłby się, gdyby jakiś admirator zwracał się publicznie do niego per „Józiu, panie marszałku”.

Mamy rok 2013. „Jedyną nadzieją rozbitej w wyborach regionalnych frakcji Schetyny jest obecnie prezydent Bronisław Komorowski, któremu zależy na maksymalnym osłabieniu Donalda Tuska. – Dla prezydenta zwycięstwo Grzesia było gwarancją, że PO się na niego nie wypnie. Dlatego teraz nie pozwoli premierowi na spektakularne dorżnięcie przegranych” – informuje (dzisiaj) „Gazetę Polską” ktoś z obozu prezydenckiego. …

W drugim przykładzie nie mówi się, co prawda, o watasze, niemniej skojarzenie z dzikim stadem (np. dzików) jest zupełnie naturalne, bo – przynajmniej teoretycznie – dorzyna się raczej zwierza a nie człowieka. Wypowiedź druga jest jeszcze o tyle ciekawa, że byłym (?) hobby Pana Prezydenta jest myślistwo, natomiast Panu Premierowi insynuuje się tu możliwość wejścia w rolę jeśli nie myśliwego lub współczesnego Czingis-chana, to przynajmniej rzeźnika wykonującego swój zawód w sposób klasyczny. Czy tajemniczy informator może być pewny tego, co mówi? Czy Pan Prezydent nie pozwoli na – uwaga! – „spektakularne dorżnięcie” wewnątrzpartyjnej opozycji? Mam nadzieję, że tak się stanie, że nikt nie „dorżnie Grzesia” i innych przegranych.

Sarmacka fraza o „dorzynaniu watahy” jako metafora doskonale wpisuje się w pejzaż polski, który od wielu lat jest przede wszystkim pejzażem bitewnym. Myślistwo to męska gra zastępująca grę w wojnę. Niektórzy rozładowują swoje instynkty, grając przy pomocy komputera, lecz to licha namiastka. Lepszym rozwiązaniem jest przenoszenie kompleksów myśliwskich i militarnych na grunt polityki. Polityka staje się zatem wojną z kimś, wojną o coś, co nie wyklucza polowania na konkretnych ludzi lub ludzkie watahy. Zważając na popularność wśród części naszych rodaków i ekspansywność retoryki nienawiści, jeszcze długo, długo nic się w tym krajobrazie nie zmieni. Potrafię wyobrazić sobie, że kiedy mnie, zwyczajnego i zasmuconego obserwatora, już w tym obcym mi pejzażu nie będzie, będę mógł mówić za poetą:

„Arkebuzy dymiące jeszcze widzę,
jakby to wczoraj u głowic lont spłonął
i kanonier jeszcze rękę trzymał,
gdzie dziś wyrasta liść zielony.
W błękicie powietrza jeszcze te miejsca puste,
gdzie brak dłoni i rapierów śpiewu,
gdzie teraz dzbany wrzące jak usta
pełne, kipiące od gniewu.”

Tak będzie, choć dzisiaj, kiedy wojna polsko-polska trwa „w najlepsze”, nie sposób przywoływać wizji „pułków kolorowych, kit u czaka, pożegnań wiotkich jak motyl świtu i rzęs trzepotu, śpiewu ptaka”.

Tragizm cytowanego poety wynikał z autentycznego konfliktu wartości etycznych. Z uwikłania człowieka, myślącego i wrażliwego, poety i żołnierza, w sytuację okrutnego moralnego dysonansu poznawczego, z niemożności pogodzenia pięknych młodzieńczych marzeń z wilczymi prawami narzuconymi przez moment dziejowy. Kiedy każdy wybór był wyborem złym, bo zanegowanie obowiązku żołnierskiego oznaczało zdradę patriotyczną, ówczesne pole bitwy nie miało nic wspólnego z dawnym etosem rycerskim, a krew przelana, bez względu na to, czyją krwią była, była zawsze krwią ludzką.

Ta nasza dzisiejsza wojna polsko-polska jest „niekolorowa”, jest ponura i śmieszna zarazem, jest groteskowa, bo toczy się w wolnej, demokratycznej Polsce, a wilczych praw nie narzucają nam bynajmniej nasi wrogowie, ale narzucamy je sobie sami, z własnej woli. Arkebuzy zamieniono w spluwaczki, śpiew rapierów w chrzęst wulgaryzmów, dym bitewny w opary nienawiści, jednak wszyscy, ale to wszyscy bardzo kochają dokładnie tę samą Matkę Boską. Z Częstochowy. To tę wojnę dawno temu opisał Gombrowicz w „Trans-Atlantyku”, a może Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”. Nie wiadomo dokładnie, kto i po co tę wojnę rozpoczął. Wiadomo tylko, że intencją niektórych wojowników jest „dorżnięcie” przeciwnika, to jest cel najważniejszy i ostateczny. Godny średniowiecznych krucjat. Po nas choćby potop.

Widzę więc dzisiaj „wrzące usta kipiące od gniewu”, który sprawia, że adwersarzy nie postrzega się już jako „przeciwników”, „wrogów”, „oponentów” czy „pohańców”, a więc ciągle jeszcze rodaków i ludzi, ale jako poranione resztki watahy zwierzęcej, które należy miłosiernie „dorżnąć”.

W okrzykach współczesnych kanonierów i harcowników wyraźnie czuć posokę. Przemiana krwi w posokę zdaje się świadczyć o stopniu degrengolady moralnej, jaka zaszła od czasu, kiedy żył i ginął cytowany wyżej poeta. Nie jest bynajmniej przemianą Chrystusową. Kryzys wartości, atrofię podstawowych pojęć etycznych i estetycznych przewidywał już ponad pół wieku temu inny wybitny, dzisiaj bardzo już Stary Poeta, mieszkający niegdyś w Gliwicach i w Krakowie, a od paru dziesiątków lat we Wrocławiu.

Zestawienie wypowiedzi dwóch polityków, ich analiza semantyczna wskazuje dobitnie, że pejzaż wojny polsko-polskiej, a więc wojny ludzko-ludzkiej, „zezwierzęcił się”, co wydaje się bardzo niezgodne z chlubnymi tradycjami polskiego oręża i uwłacza naszym mniejszym braciom. Pewien publicysta podaje parę innych zwrotów będących w użyciu, a dotyczących „pałowania związkowców”, „strzelania do kibiców”, „wypatroszenia [tu imię i nazwisko polityka alias osoby ludzkiej]” .

Jest chyba nawet gorzej, bo o ile mówca sprzed sześciu lat miał „na myśli” rywali politycznych, to donosiciel współczesny sugeruje możliwość dobijania „swoich”. Swoich, lecz niepokornych. Pechowców, którym powinęła się noga. Kiepskich strategów. Tego by nawet Zagłoba nie wymyślił.

Polacy to taki naród, który dla zwycięstwa jest gotów wybić się własnoręcznie nawzajem. Doszczętnie.

„Płacz, matko, kochanko, przebacz,
bo nie anioł, nie anioł prowadzi.”

30 X 2013 r.

PS. Za parę miesięcy, w kwietniu, w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, nasze rycerstwo padnie na kolana. „Zjednoczy się” na moment. Jak niegdyś kibole „Cracovii” z kibolami „Wisły”.

(1)Por. http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-wojciecha-reszczynskiego/60984-syndrom-schylkowej-wladzy-wsrod-politykow-tez-sa-polityczni-chuligani-nawolujacy-do-wyzynania-watah-wypatroszenia-kaczynskiego-palowania-zwiazkowcow

Informacje o Michał Waliński

b. folklorysta, b. belfer, b. organizator, b. redaktor, b. wydawca, b. niemowlę, b. turysta; kochał wiele, kochał wielu, kocha wiele, kocha wielu; czasem świnia, czasem dobry człowiek, czyli świnia, ale dobry człowiek (prawie Gogol); żyje po przygodzie z rakiem (diagnoza lipiec 2009 r.) i konsekwencjami tej przygody; śledzi, analizuje i komentuje obyczajowość współczesnych Polaków; czasem uderza w klawisze filozoficzne, czasem w ironiczne, czasem liryczne, rzadziej epickie; lubi gotować, lubi fotografować; lubi czytać i pisać, lubi kino, filmy i teatr (od dawna za względu na okoliczności tylko w TV); lubi surrealizm w sztuce i w ogóle, a więc i polskość; lubi van Steena, Rembrandta, słomkowy kapelusz damy Rubensa, Schielego, impresjonistów, kobiety w swobodnych pozach w malarstwie Tintoretta; kocha M.; kocha miesięcznik "Odra", czyta regularnie "Politykę" i "Wyborczą"; ulubione radia: Dwójka i radia internetowe z muzyką klasyczną, jazzem, fado, flamenco i piosenkę literacką; lubi radio TOK FM, chociaz po godzinie czuje sie ogłuszony nadmiarem sygnałów dźwiękowych i "głosowych"; wierzy w koincydencję etyki i estetyki oraz królewnę Śnieżkę; ateistyczny agnostyk, może agnostyczny ateista; lubi słuchać
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

14 odpowiedzi na „„Wypną się” czy „dorżną”?

  1. 16Siko15rek pisze:

    Czyli, jak zwykle.

    Polubienie

  2. marylak pisze:

    Moim zdaniem się wypną. Na wyborców – którzy ich, jak zwykle, nie dorżną, mimo dziarsko deklarowanych pogróżek :no:

    Polubienie

  3. Medium pisze:

    Originally posted by Leszek:

    Z jakiej partii?, mam nadzieję że to nie tajemnica.

    Osoba, która o tym powiedziała nie wymieniła ani partii, ani nazwiska. I pewnie dobrze.

    Polubienie

  4. lemari pisze:

    Originally posted by Medium:

    całe media u nas są obce

    Czy http://telewizjarepublika.pl/ też?

    Polubienie

  5. lemari pisze:

    Originally posted by Medium:

    nie śmiem narzucać innym zdania.

    😆 Originally posted by Medium:

    Albowiem doszły mnie skargi kogoś z polskich polityków

    Z jakiej partii?, mam nadzieję że to nie tajemnica.

    Polubienie

  6. Medium pisze:

    Nie jestem wyrocznią. Ani politykiem. Sama dla siebie rozgryzłam polityczny rebus, ale nie śmiem narzucać innym zdania.

    Polubienie

  7. Medium pisze:

    Originally posted by Bogna Drozdek (Mulier Religiosa):

    Ja natomiast odnosze wrazenie, ze wsrod polskich politykow panuje jakas nieznosna moda na sypanie literackimi badz/i ludowymi sentencjami.

    Może dlatego, że sentencji literackich media im nie wytną? Albowiem doszły mnie skargi kogoś z polskich polityków, który twierdzi(ł), że całe media u nas są obce.

    Polubienie

  8. lemari pisze:

    Originally posted by Medium:

    Nie znam.

    niezależna.pl, fronda.pl, wpolityce.pl też?

    Polubienie

  9. Medium pisze:

    Originally posted by Leszek:

    Czy http://telewizjarepublika.pl/ też?

    Nie znam. Czas pokaże.

    Polubienie

  10. lemari pisze:

    Oraz poseł Iwiński.

    Polubienie

  11. iambogna pisze:

    Polacy to taki naród, który dla zwycięstwa jest gotów wybić się własnoręcznie nawzajem. Doszczętnie.

    Mocno i celnie to podsumowales, Michale :up: Ja natomiast odnosze wrazenie, ze wsrod polskich politykow panuje jakas nieznosna moda na sypanie literackimi badz/i ludowymi sentencjami. Celuje w tym Leszek Miller, ale minister Sikorski i prezydent Komorowski tez naleza do scislej czolowki "zlotoustych". Maniere zapoczatkowal chyba Lech Walesa, tyle ze on zlote mysli na poczekaniu tworzyl sam. Wspolne dla nich wszystkich jest to, ze predzej mowia niz mysla, jak ktos tu kiedys podsumowal naszego pokojowego (sic!) nobliste.

    Polubienie

  12. Medium pisze:

    Originally posted by Leszek:

    Raczej odwrotnie, parę armii się tutaj jednak przetoczyło.

    Różne armie przetoczyły się przez wiele krajów, UNE wiedzą jak kłócić swoich w szeroko pojętych rodzinach. Sprawdź sam na Eupedia:http://www.eupedia.com/europe/european_y-dna_haplogroups.shtmlNp. cała ta proangielska sanacyjna polityka ma uzasadnienie, ale tylko wobec wiekami prześladowanej Irlandii i Szkocji.

    Polubienie

  13. lemari pisze:

    Ja bym tą "wojną polsko-polską" się tak bardzo nie przejmował.Według mnie to bardziej teatr niż wojna. Gdyby te podziały były realne, frekwencja wyborcza byłaby dużo wyższa.Originally posted by Medium:

    Naród, który zachował krew, a stracił świadomość.

    Raczej odwrotnie, parę armii się tutaj jednak przetoczyło.

    Polubienie

  14. Medium pisze:

    Originally posted by Micha%C5%82Wali%C5%84ski:

    Polacy to taki naród, który dla zwycięstwa jest gotów wybić się własnoręcznie nawzajem.

    Wbrew genom, mocno niejednolity naród. Naród, który zachował krew, a stracił świadomość.

    Polubienie

Dodaj komentarz