Co jeszcze można zrelacjonować na żywo? Były już na żywo mecze piłkarskie, konklawe, pogrzeby, manifestacje uliczne, wyczyny tenisowe Radwańskiej i Janowicza.
Aktualnie na znanym portalu na żywo „leci” tragiczna katastrofa kolejowa w Hiszpanii.
Czym by tu jeszcze wymusić kliknięcia?
Może jakieś walki psów? Kogutów przynajmniej? Zapasy damskie w kisielu lub błocie? Całonocna transmisja z burdelu? Jakaś seksowna operacja chirurgiczna, np. ucinanie nogi? Jakiś żywy thriller z Afganistanu lub z Syrii też zapewne porwie internautów? Co by tu jeszcze, Panie i Panowie, zrobić dla dobra odbiorców?
Jak się ma to „na żywo”, przekładane na smartfony, do szacunku dla ofiar potwornej katastrofy?
Czy da się portalowe i smartfonowe uczestnictwo w zdarzeniach przełożyć na chwilę choćby głębszej refleksji?
Określiłbym takie działania internetowej redakcji jako formę aktywowania nowoczesnej formy gapiostwa.
Tragiczne zdarzenia zawsze cieszyły się powodzeniem wśród gapiów. Dlaczego? Bo gap, pochłaniając wzrokowo materialny skutek ludzkiej lub nieludzkiej tragedii albo innego „ciekawego” zdarzenia, myśli wyłącznie o efektownej formie narracji (na ogół zresztą nie zna tego egzotycznego słowa): jak by tu naoczne uczestnictwo we frapującym zdarzeniu przełożyć na efektowną i równie frapującą opowieść przeznaczoną dla żony, męża, kochanka, sąsiada czy kolegi. Nie neguję, że takie osobiste fabulaty mogą pełnić pozytywną rolę – podtrzymując więdnące więzi małżeńskie, ożywiając stosunki sąsiedzkie, już nie mówiąc o piwnych kumpelskich biesiadach.
A kiedy nie ma pod ręką frapujących zdarzeń i nudno jest, nic się w okolicy nie dzieje, to relacja na żywo na portalu jest jak znalazł, bo prawie każdy dzisiaj dzierży w łapie jakiegoś wypasionego smatfona. Czyli jest w pogotowiu. Oczywiście istotną rolę odgrywa także telewizja, ale tę również możesz mieć w smartfonie.
Tak więc odkryłem, że portalowe relacje na żywo mają niebagatelny walor misyjny. Takie to misje, jacy misjonarze.
Money makes the world go round…
http://www.youtube.com/watch?v=PIAXG_QcQNU
Michał Waliński
25 lipca 2013 r.
Internet to nie tylko śmietnik. Na pewno jest go tam więcej niż stron wartych odwiedzania, ale to przecież nie powód, żeby przebywać na wysypiskach i lamentować, że śmierdzi.
Być może, ale to wcale nie musi oznaczać końca dobrego dziennikarstwa, tylko np. rodzenie się dziennikarstwa interaktywnego, czyli zespołowego (porody zawsze są bolesne :cry:) De facto takie dziennikarstwo sami już tu uprawiamy 😀
PolubieniePolubienie
Originally posted by MichałWaliński:
Powrotu do dawnego, autorskiego, dziennikarstwa już nie ma.Dziś ukazuje się to co ludzie chcą oglądać/klikać.Za zalew informacyjnymi śmieciami odpowiedzialne są całodobowe telewizje informacyjne (w Polsce są cztery 😉 ).No i, stosunkowo nie dawno, internet. Największy śmietnik.
PolubieniePolubienie
[/quote]Chciałbym tu jednak zwrócić uwagę na bardzo istotną rolę mediów, w tym aspekcie.Media relacjonując na żywo akcję ratowniczą jednocześnie kontrolują prawidłowy jej przebieg. Oceniana jest szybkość reakcji służb jak i ich fachowość.Dla poszkodowanych ma to zasadnicze znaczenie.[/quote]
W demokracji ktoś musi patrzyć władzy i systemowi na ręce. Problem w tym, czy dzisiejsi dziennikarze są do tego predysponowani (celowo używam eufemizmu).
W przypadku cytowanego portalu raczej nie o kontrolę chodziło.
PolubieniePolubienie
MaryliK. chodziło prawdopodobnie o to, że jeszcze nie tak dawno ludzie na ogół (pomijając nagłe zgony) umierali we własnych domach, przygotowywali się zresztą do śmierci, a bliscy towarzyszyli im do samego końca. Taka śmierć niewątpliwie ze wszech miar pozytywnie wpływała na żywych. W ostatnim mniej więcej półwieczu – w naszym kręgu kulturowym – zaszły, jeśli o stosunek do śmierci chodzi, diametralne zmiany. Nie istnieją już praktycznie rodziny wielopokoleniowe (w sensie: żyjące pod jednym dachem). Umieranie uległo depersonalizacji (śmierć w szpitalu, w hospicjum, w przytułku, na ulicy). Ale z godności obdarła śmierć przede wszystkim kultura masowa.
PolubieniePolubienie
Originally posted by Medium:
Tak, dla widzów. Oczywiście pod warunkiem, że byłoby to zrobione w terapeutycznym celu, a więc z taktem i pod okiem kompetentnych tanatologów i psychologów (w przypadku osób wierzących – także duchownych). Umieranie jest nieuchronną częścią życia i nie powinno byc traktowane jako "niezdrowa sensacja" – a temu właśnie sprzyja tabuizacja śmierci we współczesnym świecie. Originally posted by MichałWaliński:
To prawda. I właśnie ona miałaby szansę tę szkodę naprawić (co już się powoli dzieje).
PolubieniePolubienie
Originally posted by marylak:
Dla kogo? Dla widzów? :eyes:
PolubieniePolubienie
Śmierć na żywo może być bardzo pozytywnym terapeutycznym zdarzeniem – pod warunkiem, że wcześniej wyrazi na to zgodę osoba umierająca i jej bliscy. Film z Rommy Schneider mówił o przypadku pogwałcenia tego warunku, co zasadniczo zmienia postać rzeczy.
PolubieniePolubienie
Originally posted by lemari:
A umierać też chciałbyś na podglądzie?Pamiętasz film sprzed lat z nieżyjącą już Rommy Schneider pt. "Śmierć na żywo"?
PolubieniePolubienie
Chciałbym tu jednak zwrócić uwagę na bardzo istotną rolę mediów, w tym aspekcie.Media relacjonując na żywo akcję ratowniczą jednocześnie kontrolują prawidłowy jej przebieg. Oceniana jest szybkość reakcji służb jak i ich fachowość.Dla poszkodowanych ma to zasadnicze znaczenie.
PolubieniePolubienie
Originally posted by MichałWaliński:
Nie Polakom, tylko tym, którzy są w Polsce u władzy!
PolubieniePolubienie
Niestety, albo tego typu odbiorców jest coraz więcej, albo (vide historyczna popularność kultury popularnej) jest tak, jak zawsze było z perepcją zróżnicowanych treści kultury. Dzisiaj, dzięki tym wszystkim statystykom oglądalności, słuchalności, klikalności lepiej pewne sprawy widać. Jednak jeśli chodzi o kontakt z kulturą wyższych lotów, Polakom wiele brakuje w porównaniu nie tylko ze społeczeństwami zachodnimi, ale także Rosją lub Czechami i Słowakami. Tak jakbyśmy jako naród byli mało ambitni. Władzy taka sytuacja jest na rękę. Cieszy fakt, że jest coraz więcej ciekawych inicjatyw oddolnych, powstają zalążki społeczeństwa obywatelskiego, ludzie zaczynają pewne sprawy brać w swoje ręce, nie odpuszczają. Przczyniaja się do tego (paradoks) rządy Tuska.A moje pisanie? To jest taka bardzo wybiórcza osobista "kronika" współczesnego obyczaju. Gdzie mógłbym zaprotestować np. przeciw sytuacji, gdy w publicznej ("misyjnej"!) telewizji "Dziennik Telewizyjny" staje się pod dowództwem Kraśki tabloidem gorszym od "Faktu"?
PolubieniePolubienie
Wszystko na tym swiecie ma swoje jasne i ciemne strony oraz madre lub glupie zastosowania. Problem w tym, ze dla rozliczanych z ogladalnosci medialnych menadzerow "madre" zastosowanie znaczy zupelnie co innego niz dla dla misyjnych idealistow.Rynkiem informacji rzadzi popyt, a nie podaz (jak to bylo w PRL) i apelowanie do sumien dziennikarzy raczej na nic sie nie zda. Jedyna sensowna linia obrony przed oglupianiem i irytacja – to nie czytac, nie ogladac, nie klikac.Co oczywiscie nie znaczy, ze nie doceniam Twoich wysilkow i talentow (zwlaszcza!) na polu uswiadamiania odbiorcom, ze sa oglupiani lub/i demoralizowani. Cieszy mnie i buduje kazdy tego typu tekst (nawet jesli jest to klasyczne przekonywanie przekonanych), ale nie liczylabym na znikniecie z serwisow informacyjnych ani sensacyjnych "wiwisekcji" katastrof i ludzkich tragedii, ani dyrdymalek na temat narodzin krolewskiego dzidziusia, jego wagi, imion, przewidywanej daty wstapienia na tron etc. etc… Bo jednak bardziej od (rynkowego) cynizmu medialnych "misjonarzy" zdumiewa nieslabnace zainteresowanie odbiorcow tego typu rewelacjami – w sytuacji gdy "na klikniecie" maja do wyboru caly asortyment naprawde ciekawych i wartosciowych pozycji.
PolubieniePolubienie
Nic dodać, nic ująć! Brawo!!! :love:
PolubieniePolubienie