Magda Jethon jak Gombrowicz. „Orzeł może” jak „Trans-Atlantyk”

Akcja radiowej „Trójki” i „GW” pod patronatem Prezydenta RP wywołała wiele kontrowersji. Zdecydowanie krytycznie nastawione do pomysłu są środowiska prawicowe (aczkolwiek pan Prezydent to też przecież prawica), ale „malkontencą” też inni, w tym niezawodny ojciec Rydzyk.

Muszę zatem poczynić wyraźne zastrzeżenie, że nic mnie nie wiąże z o. Rydzykiem i z prawicą, po prawicy mam m. in. prawą nogę, z którą popadłem w trwały konflikt zdrowotny i moralny, z winy tejże nogi, o czym już zresztą pisałem. Unikam prawicowych gazet, prawicowych kobiet i prawicowych lekarzy, chyba że jest to Flamand grający rolę anestezjologa w polskim serialu. Na nogę stanowczo się gniewam. …

Powinienem jednak uczynić na wstępie jeszcze jedno zastrzeżenie, ale nie wiem, jak to uczynić. Otóż odnoszę wrażenie, podsłuchując czasem radiową „Trójkę”, że ktokolwiek myśli krytycznie o akcji „Orzeł może”, to niechybnie jest osobnikiem ponurym, ma Auschwitz wypisany na twarzy, ba, nawet Auschwitz-Birkenau, słucha Radia „Maryja”, nie zna się na żartach, nie rozumie finezyjnych dowcipów Artura Andrusa, trawi go kompleks Edypa, hemoroidy na mózg mu się rzuciły, jest permanentnie zdołowanym katastrofistą i zwolennikiem teorii spiskowych, bije regularnie żonę, przechodzącą przez jezdnię staruszkę wpycha ukradkiem pod tramwaj, a jego rzadki uśmiech kojarzy się z nadpsutą limonką.

Jeśli przypadkowo opisałem siebie, to przepraszam pana Michała Walińskiego.

Podsłuchuję więc „Trójkę” i słyszę głosy telefonujących radiosłuchaczy. Dowcipne jak humor w wydaniu majora K. z mojego byłego Studium Wojskowego w W. w drugiej połowie lat 60. Jedna pani zadzwoniła do „Trójki” i rżała na pełny regulator przez pięć minut. Lepiej od konia, mówię wam! Okazało się, że Polakom najbardziej przydałaby się terapia śmiechem, to jest nasz główny problem narodowy. Komentarze do tych telefonów mężczyzn prowadzących „Trójowe” audycje dowcipne jak dowcipy pułkownika S. z mojego byłego Studium Wojskowego w W., lecz podawane głosem obowiązkowo aksamitnym. Poziom, jak to się mówiło w erze wczesnego „Przekroju”, ćwierćinteligencki, aczkolwiek major K. i pułkownik S. przynajmniej przeszli znany ludowy szlak bojowy, wygrali pod Lenino i świetnie opanowali rozkładanie i składanie broni, z czym ja akurat miałem trudności, a przed dwóją w Studium Wojskowym i powtarzaniem roku studiów właściwych uratował mnie starszy kumpel, późniejszy profesor J. A. Cześć Twojej pamięci, Januszku!

Uśmiałem się jednak dzisiaj niemożebnie z innego powodu, uśmiałem, jak nigdy chyba dotąd w trakcie błądzenia po stronach internetowych, nie był wszakże ten śmiech czystą implikacją akcji pt. „Orzeł może” i w ogóle nie był to śmiech czysty, katarktyczny i ocalający, przypominał raczej płaczliwe chichotanie dziewczyny, która ślubowała dozgonną czystość, ale przed chwilą się zapomniała i jest zażenowana.

Zweryfikowałem zresztą dzisiaj rano tego „orła” w łazience, nie w kategorii możliwości, lecz w kategorii wyglądu — co jak co, kogo jak kogo, lecz orła to ja zupełnie nie przypominam, prędzej ogolonego we właściwych miejscach szympansa. Uśmiałem się jednak nie bez powodu, bo a propos, czytając, co wygaduje Magda Jethon miłościwie panująca w „Trójce”, nie można więc powiedzieć, że śmiałem się jak głupi do sera.

Magda Jethon, oburzona głosami krytyki, wypala: „A ataki? Proszę pana, sytuacja jest analogiczna do tego, co działo się po opublikowaniu przez Gombrowicza "Trans-Atlantyku". On tam napisał o synczyźnie, będącej w opozycji do ojczyzny. Synczyzna symbolizowała wszystko, co radosne, patrzące w przód, młode i odważne. Wrzawa podniosła się ogromna! Gombrowicza odsądzano od czci i wiary. Znajduję sporo analogii do obecnej sytuacji. Jeśli pobudziliśmy ludzi do myślenia i dyskutowania o polskości, to dobrze.”

(Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,13853619,Akcja__Orzel_moze__dzieli_blogosfere_i_media__wedlug.html#ixzz2SWxQhFoV)

Było kiedyś „Ja, Gombrowicz”. Dzisiaj mamy: „Ja, Magda Jethon!”. Z wykrzyknikiem. Jakie czasy, taki Gombrowicz. Zwłaszcza, że Jethon o „ja” mówi przez „my”. Ja jednak nie poczułem się pobudzony.

Zacząłem się natomiast bać. Może w dokonanej przez Magdę Jethon interpretacji „synczyzny” tkwi jakaś zakamuflowana propozycja? „Radosne, patrzące w przód, młode i odważne” wezwanie, aby zbiorowej eutanazji poddać wszystkich staruszków i wszystkie staruszki, a wcześniej — dla pewności — ich wykastrować? Żeby się nie pałętali smutno i bez uśmiechu po tym świecie, nie kuśtykali głupio, nie potykali na zdezolowanych chodnikach i schodach i nie zarażali „młodych i uśmiechniętych” jakimś patriotycznym Alzheimerem?

Jak bardzo rozbuchane trzeba mieć ego, żeby zdobyć się na takie zestawienie dzieł różnych, a więc zestawienie „Trans-Atlantyku” z czekoladowym wedlowskim orłem bez korony i szponami tkwiącymi w… Ile trzeba mieć odwagi i bezkrytycyzmu, żeby do tego stopnia spłycić przesłanie Gombrowicza.
Cóż, taka jest w istocie radiowa „Trójka”, najbardziej megalomańska rozgłośnia, jaką znam. Megalomańska i płytka.

Magda Jethon zdaje się nie rozumieć, że komuś cała ta reklamowana przez nią „akcja” może się nie podobać. Przecież przychodzą do niej ludzie, ślą dziesiątki mejli z podziękowaniami za zorganizowanie wspaniałej, radosnej manifestacji „drugomajowej”. A wy, smutasy, marudzicie, nic wam się nie podoba, nawet różowe baloniki.

Magda Jethon nie widzi w „akcji” ani pierwiastka upolitycznienia. Widzi same plusy. Może w okularach Google’a była, wcisnęła nie ten przycisk, co trzeba, i świat jej poróżowiał?

Magda Jethon zdaje się święcie wierzyć, że w wyniku akcyjnych działań „Trójki” i „Wyborczej” (chociaż tak ostatnia skromnie dosyć) Polacy zmienią się, jak za dotknięciem reklamowanego w telewizji kremu nawilżającego, w najbardziej uśmiechnięty i optymistyczny naród na świecie. „Akcja” będzie trwała do któregoś tam czerwca. Ludzie, toż przez ten szmat czasu Polacy z narodu wiecznych narzekaczy i zjadaczy kartofli w naród samych uśmiechniętych i fruwających aniołów się przemienią i każdy Polak każdemu Polakowi co najmniej bratem, a przynajmniej siostrą będzie!

Myśl swoją poranną, a jakże, Magda Jethon rozwija obszernie w wywiadzie dla radiowej „Trójki” 6 maja zaraz po południu. Takie, ot, tłumaczenie się z własnej twórczości.

Niechże jednak Magda Jethon bzdur straszliwych nie opowiada o apolityczności inicjatywy pt. „Orzeł może”. O rzekomym „mocnym wejściu” w cykl. Akurat w Dniu Flagi Rzeczypospolitej Polskiej? Ustanowionym urzędowo, ustawowo z inicjatywy …PO. Podobno organizatorzy owej „akcji społecznej” 1 Maja „wejść” nie chcieli, a 3 Maja nie mogli… Niechże Magda Jethon nie tłumaczy, jak uczennica przyłapana na wagarach, że był to …happening, bo był to raczej kondukt z różowymi balonikami w tle, a tego różu to już zupełnie nie rozumiem — biel się organizatorom w czerwieni rozmyła?

Rozrzucano z helikopterów ulotki, a jakże, skądś takie rozwiązania pamiętam, chyba jeszcze z czasów wojny koreańskiej, bo pod Lwówkiem Śląskim z imperialistycznych balonów zrzucali — z długopisami. A w Warszawie ludziska mieli zbierać papierki i na gadżety „Trójki” wymieniać, lecz podobno nie za bardzo im się chciało, więc śmietnisko zostało. Tak czy siak Dzień Flagi RP obsunął się do poziomu gadżetów, nie wiem, jednak, co dawali, pewnie kubki z podobizną któregoś z aksamitnych „Trójkowych” męskich głosików.
Nie zdziwię się, gdy w przyszłym roku zrobią remake akcji „Orzeł może”, a orła z czekolady zastąpi orzeł z nadmuchanych kondomów, bo jeśli chodzi o produkcję tych użytecznych utensyliów i ich jakość, też, jak „Wedel”, mamy wysokie notowania. Co? Polak nie może? Orzeł nie potrafi? A wała! Pokażemy światu, że potrafimy, nawet dmuchanego, zadbajmy tylko o dobór odpowiednich kolorów i zapachów.

Mam niestety mnóstwo wątpliwości, gdy chodzi o motywacje organizatorów tej „akcji społecznej”.

Docina się prezesowi Kaczyńskiemu, że w propagandzie i anturażu korzysta z poetyki gomułkowskiej. „Trójka” demonstruje nieco nowocześniejsze rozwiązania, jakby z czasów Gierka. Kiedy jednak Gierek przybywał w 1976 roku na wiec poparcia do katowickiego „Spodka”, ludziska nie musieli jakichś ulotek zbierać, lecz solidne porcje kiełbasy ze świeżymi bułami i popitkiem obowiązkowo do ręki dostawali.

Na swoją aparycję narodową, na to, jak są postrzegani przez innych, Polacy pracowali przez całe wieki. Nie przemienił Polaków w naród optymistów i wesołków ani Piłsudski, ani Dmowski (zresztą 11 listopada to faktycznie ponure święto), ani Boy, ani nawet Żeromski, ani też partia za czasów PRL, ani Wałęsa z dziesięciomilionową „Solidarnością” w 1980, ani stan wojenny, ani polski papież, ani nawet programy misyjne w publicznej telewizji i publicznym radiu, z serialami i „akcjami” włącznie.

Przerabialiśmy już głupie „akcje” pod głupimi i uwłaczającymi narodowi nazwami, np. „Polak potrafi”. Tego rodzaju pseudoinicjatywy psu na budę się zdały i wydawało się, że czas takich „radosnych, patrzących w przód, młodych i odważnych” manifestacji mamy już za sobą, że już nikt nie będzie trawestował „Polaka, który potrafi” w orła z czekolady, który może.

Recepta na uśmiechniętego i optymistycznego Polaka (podpowiem Magdzie Jethon) jest w gruncie rzeczy bardzo, ale to bardzo prosta.

Należy Polakowi zapewnić pracę, godne warunki w tej pracy i godną płacę. „Póki co”, jak mówią nasi przyjaciele Moskale, Polacy są najtańszą, obok Bułgarii i Rumuni, siłą roboczą w Europie, a młodzi Polacy edukowani są przez system oświatowy, który bynajmniej nie wyzwoli w nich entuzjazmu dla „synczyzny”, a uczyni w większym jeszcze stopniu bezmyślną siłą roboczą.

Po wtóre, trzeba zapewnić Polakom godne warunki życia. Ten warunek zawiera tryle podpunktów, że go nie sposób w tym miejscu rozwinąć.

Po trzecie, trzeba tak prowadzić politykę (wewnętrzną przede wszystkim), ażeby Polacy uwierzyli w swoje państwo. Zaufali temu państwu. Gdy widzę fotografię znanego polityka w towarzystwie parodii symbolu narodowego godła, czyli dwumetrowego orła bez korony, ale za to z wedlowskiej czekolady (i smutnego pana po drugiej stronie), to widzę, że politykom jakby bliższa jest karykatura państwa, co celnie oddaje pewien demotywator. Karykatura może wzbudzić pewne zainteresowanie, ale zaufania karykatura nie wyzwoli w narodzie. Gdy słyszę w radiowej „Trójce”, jak Magda Jethon tłumaczy, że ten orzeł nie będzie zjedzony, bo się zbrukał warszawskim brudem, to mi się niedobrze robi. A dzieciom nie „Wedla”, ale krowę z alpejskich pastwisk kupię.

Przykro to wszystko pisać, bo „Trójka” była w latach 70. i 80. ubiegłego wieku moją ulubioną rozgłośnią. Przykro się robi, gdy niby poważne radio i poważna gazeta w zbożnym dziele autopromocji włączają się do polityki ogłupiania społeczeństwa.

Ja naprawdę nie jestem wrogiem uśmiechu i uśmiechania się. Mam prawo do wątpliwości. Bo póki wątpię, to jestem. Cóż tam ja!

Wątpliwości co do tej akcji miałby zapewne także czwarty wieszcz, co dedukuję czytając wypowiedziane przez Czepca słowa:

Ptok ptakowi nie jednaki,
człek człekowi nie dorówna,
dusa dusy zajrzy w oczy,
nie polezie orzeł w gówna
pon jest taki, a ja taki;
jakby przyszło co do czego,
wisz pon, to my tu gotowi,
my som swoi, my som zdrowi.

Michał Waliński
6/7 maja 2013 roku

Informacje o Michał Waliński

b. folklorysta, b. belfer, b. organizator, b. redaktor, b. wydawca, b. niemowlę, b. turysta; kochał wiele, kochał wielu, kocha wiele, kocha wielu; czasem świnia, czasem dobry człowiek, czyli świnia, ale dobry człowiek (prawie Gogol); żyje po przygodzie z rakiem (diagnoza lipiec 2009 r.) i konsekwencjami tej przygody; śledzi, analizuje i komentuje obyczajowość współczesnych Polaków; czasem uderza w klawisze filozoficzne, czasem w ironiczne, czasem liryczne, rzadziej epickie; lubi gotować, lubi fotografować; lubi czytać i pisać, lubi kino, filmy i teatr (od dawna za względu na okoliczności tylko w TV); lubi surrealizm w sztuce i w ogóle, a więc i polskość; lubi van Steena, Rembrandta, słomkowy kapelusz damy Rubensa, Schielego, impresjonistów, kobiety w swobodnych pozach w malarstwie Tintoretta; kocha M.; kocha miesięcznik "Odra", czyta regularnie "Politykę" i "Wyborczą"; ulubione radia: Dwójka i radia internetowe z muzyką klasyczną, jazzem, fado, flamenco i piosenkę literacką; lubi radio TOK FM, chociaz po godzinie czuje sie ogłuszony nadmiarem sygnałów dźwiękowych i "głosowych"; wierzy w koincydencję etyki i estetyki oraz królewnę Śnieżkę; ateistyczny agnostyk, może agnostyczny ateista; lubi słuchać
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na „Magda Jethon jak Gombrowicz. „Orzeł może” jak „Trans-Atlantyk”

  1. mywitold pisze:

    jak już nic nie pomoże, to natura pomoże.póki co – HAARP nie działa ;); luzik.pozdro.

    Polubienie

  2. 16Siko15rek pisze:

    Celnie.

    Polubienie

  3. mywitold pisze:

    pod drugim maja w moim dzienniku zapisałem tak (siedząc sobie na miłej wsi & słuchając różnych radiów):> 2 MAJA, przed południem:Ci, którzy mogli, wyjechali na wakacje. Ci, co zostali… też nie żałują. Pada, prawdę mówiąc – leje. W paru miastach Polski akcja "ORZEŁ MOŻE", mają zrzucać ulotki z helikopterów; ale nie wszystkie wystartują (ryzykowne warunki atmosferyczne). Nie dla Boga, Bóg zrzuca. "BÓG MOŻE". <

    Polubienie

  4. 16Siko15rek pisze:

    Problem w tym, że obywatel nie ma żadnego wpływu na to, co się dzieje. Wpływa, kiedy idzie do urny? Iluzja. Zresztą na kogo tu głosować…

    Polubienie

  5. dspryt pisze:

    A tak nie jest? Zapewniam że tak. Kazn. 10:5-6Istnieje pewne zło, które widziałem pod słońcem, a jest nim pewien rodzaj pomyłki, która wychodzi od zwierzchności:Że głupców stawia się na wysokich stanowiskach, a zasobni w mądrość siedzą nisko.Głupek nie wypromuje przecież mądrzejszego od siebie bo się poczuł by zagrożony woli otaczać się tymi co są niego głupsi lub podobni i z serwilistycznym nastawianiem a potem tamci podobnież… koło się zamyka.

    Polubienie

  6. iambogna pisze:

    Pomysl z czekoladowym orlem jest tak infantylny, ze az budzacy obawy, czy Polska nie rzadza (wlaczywszy w to tzw. czwarta wladze) ludzie na poziomie przedszkolakow. Nie wydaje mi sie jednak, by dyskusje na ten temat mialy stymulujacy wplyw na dorastanie… raczej wrecz przeciwnie.

    Polubienie

  7. izaak-goldstein pisze:

    Polak Polakowi Polakiem 😉 A my lubimy mieć wrogów, potrzebujemy ich żeby nie zwariować ze szczęścia, na szczęście zawsze znajdzie się jakiś strupek, który można rozdrapać.

    Polubienie

Dodaj komentarz